Po wojnie trzydziestoletniej, zakończonej w 1648 r., jakby nieszczęścia jeszcze było mało zapanowała straszliwa zaraza, która pochłonęła ogromną ilość ofiar. Podobno wolne od niej były tylko Wambierzyce i Radków. Jednak nie wszyscy z tego się cieszyli. Niezadowoleni byli grabarze zazdroszczący pieniędzy innym grabarzom, z objętych zarazą miejscowości.

Grabarz z Wambierzyc – Meyer i Radkowa – Jerzy Oscher umówili się, że w wigilię Narodzin Najświętszej Marii Panny, przypadającą na dzień 8 września (a działo się to w 1680 r.) wrzucą trupa człowieka zmarłego na zarazę, do nowej studni w Wambierzycach, a następnie powtórzą to w Radkowie. Kiedy już nieśli trupa i byli bardzo blisko studni, padł na nich snop światła i usłyszeli słowa: poniechajcie zamiaru, ani kroku dalej! Przerażeni porzucili trupa i rozbiegli się do swoich domów.

Grabarz z Wambierzyc po kilku dniach śmiertelnie zaniemógł, a bojąc się umrzeć z tak wielkim grzechem, wyjawił niecny zamiar obciążając również wspólnika. Zmarł po kilku dniach. Grabarza z Radkowa uwięziono, a następnie publicznie spalono na rynku w Kłodzku.

W Wambierzycach nad studnią postawiono kapliczkę i nazwano ją „Studnią Matki Boskiej”. W Radkowie zaś, w rynku figurę wotywną – Matki Boskiej Szkaplernej.

Po wyjściu z Bazyliki Mniejszej, bo taką rangę nadał kościołowi Wambierzyckiemu w 1936 r. papież Pius XI, podziwiamy piękny widok, przede wszystkim – Góry Kalwarii.

Prawie na samym jej szczycie ustawiono trzy krzyże. Starano się usilnie, żeby krzyż środkowy stał dokładnie na przedłużeniu bazyliki. Wkrótce ze zdziwieniem zauważono, że krzyż sam przesunął się o blisko metr. Po dokonaniu bardzo dokładnych pomiarów okazało się, że dopiero teraz stoi idealnie, tak jak chciano. W miejscu, gdzie wcześniej stał krzyż wykopano duży, specjalnie ozdobiony kamień.